wtorek, lutego 27, 2007

Panda z Kauflanda

Tym, którzy jeszcze nie widzieli przedstawiam przedmiot, który kupiłem ostatnio w Kauflandzie. Przedmiotem jest obcinaczka do paznokci, ale nie o to tu chodzi.
Domyślcie się sami...:)

Większość osób mam problem z dojściem co jest śmiesznego (poza formą) w tym przedmiocie. Powodzenia:)

środa, lutego 14, 2007

Operacja "Sługus Ameryki"

Dziś będzie poważniej. Chciałbym zwrócić Waszą uwagę na sprawę o wiele ważniejszą niż seksafera, Świątynia Opatrzności Bożej i inne tego typu duperele. Zajmiemy się czymś co bezpośrednio dotyczy Ciebie, mnie, nawet tej staruchy spod ósemki mimo, że głosowała na LPR, durna pizda…

Wyjściem do dalszej części tematu niech będzie wysunięta ostatnio przez USA propozycja budowy na naszym terytorium części tzw. tarczy antyrakietowej. Tarcza owa, w skrócie, przeznaczona ma być do niszczenia balistycznych pocisków zmierzających w stronę USA z bliskowschodniego kierunku. Szczegółów amerykańskiej oferty nikt jeszcze nie zna, mimo to, rząd oraz WSZYSTKIE poza PSL partie (Pawlak ma u mnie wielkiego plusa) obecne w Parlamencie, zadeklarowały wstępnie chęć przyjęcia do Polski tych rakiet. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że nawet w wypadku zmiany rządu po następnych wyborach (a zmiana taka nastąpi, mam nadzieję), obecny kurs zostanie utrzymany i tarcza powstanie tak, czy siak. Jak widać, wszyscy nasi politycy, niezależnie od reprezentowanej opcji, mylą służalczość wobec USA z dbałością o interes narodowy.

Jak już pisałem, na temat tego co USA da nam w zamian nic jeszcze nie wiadomo, ale pospekulujmy sobie. Po pierwsze – budowa tarczy to ogromna inwestycja na kilka miliardów dolarów. Brzmi to wspaniale, jednak ten, kto sądzi, że pieniądze te dostaną polscy kontraktorzy jest albo głupi, albo urodził się wczoraj. Oczywistym jest, że Amerykanie nie dopuszczą do budowy tej ściśle tajnej i strategicznie priorytetowej instalacji obcych firm, nawet z tak włażącego im w dupę kraju jak nasz. My co najwyżej dostarczać im będziemy piasku i cementu.


Miejsca pracy? Patrz wyżej. Instalacja będzie tajna, opatrzona klauzulą najwyższego bezpieczeństwa. Poza tym, baza, jak wszystkie amerykańskie bazy na całym świecie, działać będzie na zasadach eksterytorialnych(1), czyli będzie, de facto, terytorium Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Czy naprawdę ktokolwiek na Wiejskiej może sądzić, że Polacy znajdą tam pracę? Hehehe. Znając naszych włodarzy, pewnie tak…

No to może offset? Jakieś kontrakty w zamian za pozwolenie na budowę? Na pewno będzie o tym mowa. W powietrzu zaczną latać wielkie sumy dolarów, politycy będą zacierać ręce a wszystko i tak skończy się jak offset za F-16. Zostaniemy wydupczeni bez mydła. I dobrze, bo durnie jesteśmy.

Jedyne na co można liczyć na pewno, to zniesienie wiz do USA. Hurra! Problem w tym, że to nieco za mało, a zresztą ci, którzy bardzo chcieli pojechać do USA już tam są, a całej reszcie widać nie zależało aż tak bardzo na tym niesamowitym przywileju.

Zwiększenie bezpieczeństwa kraju. To częsty argument wysuwany przez zwolenników budowy bazy. Żyjemy w czasach terroryzmu, bla bla bla… Pozwolę sobie zwrócić uwagę na fakt, że sama obecność wojsk USA na terytorium jakiegoś kraju bezpieczeństwa jeszcze nie gwarantuje. To raz. Dwa – Mam wrażenie, że (pod warunkiem, że USA zgodzą się objąć systemem obrony antyrakietowej terytorium Polski(2)) tarcza antyrakietowa niwelować ma zagrożenie, które sama stworzy ściągając na nas uwagę terrorystów i innych takich(3).
Po trzecie, w wypadku ewentualnego konfliktu, jak sądzicie, co zostanie zaatakowane jako pierwsze? Terytorium USA, czy jego system obrony? Lepiej znajdźcie sobie ładną łąkę, z której, wygodnie leżąc na trawie, będziecie mogli obserwować latające Wam nad głową rakiety…
Po czwarte, skoro musimy szukać dodatkowej obrony, to po jaką cholerę jesteśmy w NATO? Czy NATO nie zapewnia nam wystarczającej ochrony? I pytanie zasadnicze: ochrony przed czym? Bo jakoś nikt nie chce sprecyzować wiszącego nam nad głową zagrożenia. Terroryści? A czy NATO, systemy rakiet, lub inne gadżety przeszkodziły terrorystom w ataku na terytorium kraju posiadającego najpotężniejszą armię świata? Czy tarcza antyrakietowa przeszkodzi im w wysadzeniu się, dajmy na to, na Dworcu Centralnym?
Atak ze strony Rosji? Nie bądźmy śmieszni. Białoruś? Mołdawia? Gdzie to zagrożenie, pytam się?

I wreszcie po piąte: w chwili skończenia budowy tarczy, Stany Zjednoczone staną się już zupełnie bezkarne. O czym mówię? O tym:


i o tym:


Ale zacznijmy od początku. Aby zrozumieć o czym mówię, musimy cofnąć się do końca Zimnej Wojny i upadku ZSRR. Wtedy to, grupa konserwatystów skupiona wokół Paula Wolfowitza, zaczęła snuć plany ustanowienia USA jako jedynego supermocarstwa na świecie i korzystając ze zniknięcia tradycyjnego przeciwnika, rozciągnąć swą strefę wpływów na cały glob(4). Nakłady na zbrojenia, zamiast maleć zaczęły znowu wzrastać.

1997 roku, ten sam Wolfowitz (obecnie szef Banku Światowego, pewnie w nagrodę nim został), wraz z innymi kolegami niezadowolonymi z pasywnej polityki Clintona (jak widać, bombardowanie Jugosławii w czasie wojny w Kosowie i nalot na fabrykę aspiryny w Sudanie to było za mało dla tych zakutych, prawicowych pał), założył fundację The Project for the New American Century. W statucie tej organizacji zawarto deklarację dążenia do celu jakim jest „promowanie globalnego przywództwa Ameryki” oraz „kształtowanie XXI wieku tak, aby był przychylny dla amerykańskich zasad i interesów”. Według PFNAC, globalna dominacja USA jest dobra nie tylko dla Ameryki ale i dla całego świata (o czym co dzień przekonują się Irakijczycy). Dokument pełny jest podobnych niebezpiecznych frazesów z moją ulubioną „konfrontacją z rządami wrogimi naszym interesom i zasadom”. Trochę jak u Kaczyńskich. Kto nie z nami – ten z ZOMO.

Tak czy inaczej, gdy w 2001 Wolfowitz i koledzy, zwani teraz neokonserwatystami, dorwali się do władzy, zaczęli agresywnie promować tą politykę, zwaną teraz otwarcie „doktryną Wolfowitza”. Podobieństwo do „doktryny Breżniewa” nie tylko w nazwie, niestety… W promocji tej wydatnie pomógł 11 września Osama bin Laden, dostarczając rządzącej administracji powodów do podpalenia świata i ograniczenia swobód swoim obywatelom (wprowadzono na przykład, do tej pory nie uchylone, pozwolenie na podsłuchiwanie zwykłych obywateli bez ich wiedzy, oczywiście pod sztandarem „walki z terrorem”).

Apostoł pokoju i demokracji

Ta długa historyczno – politologiczna dygresja prowadzi nas do dnia dzisiejszego, oświetlonego wspaniałą łuną płonącego Bagdadu. Irak zaatakowany został pod pretekstem walki z terroryzmem i bronią masowego rażenia. Jak wiemy, broni masowego rażenia nie znaleziono, a informacje o niej zostały sfabrykowane przez administrację Busha. Jedyna broń masowego rażenia jaką posiadał Irak, została zniszczona w latach 90-tych(5) i pochodziła z programów sponsorowanych przez USA w czasie wojny iracko – irańskiej, kiedy to Saddam i Reagan (duchowy ojciec neokonserwatystów) jedli sobie z dzióbków. Teoria o współpracy Husseina z Al Kaidą jeszcze mniej trzyma się kupy. Przypominam, że reżim Husseina to był reżim świecki, znienawidzony przez wszystkich arabów z mudżehadinami i innymi fanatykami na czele. Poza tym, tak na zdrowy rozsądek – Saddam, to był dyktator. Pokażcie mi dyktatora, który podzieli się siłami i środkami z organizacją, której religijny fanatyzm może zaszkodzić jego wpływom. Prędzej użyje armii aby wypędzić ich z kraju, niż aby szkolić na swoim terenie konkurencyjne siły zbrojne. Bzdury jakieś.

Powtarzanie, że wojna w Iraku to wojna o ropę nie ma sensu. To oczywiste. Ale to także wojna mająca na celu pokazanie prawdziwej siły armii USA i, zgodnie z doktryną Wolfowitza, puszczenie w świat przesłania: nie podskakujcie, bo skończycie jak Irak. I jeszcze jedna sprawa: popatrzcie na mapę. Lokalizacja amerykańskich baz w Iraku pozwoli Stanom na sprawowanie kontroli nad całym regionem. Sprawowanie kontroli nad ropą. Mały krok dla człowieka, wielki krok dla neokonserwatywnej żądzy władzy i globalnej kontroli.

Wskaż terrorystę

Polityka zagraniczna USA przysporzyła im sporo wrogów. Nic dziwnego, że szukają wszelkich sposobów aby ochronić się przed skutkami gniewu świata. Pytanie: jaki mamy interes w tym, aby im pomagać? Dzięki naszemu udziałowi w koalicji spadło nasze bezpieczeństwo, tania ropa nie płynie strumieniami, nasze firmy nie dostały obiecanych kontraktów na odbudowę Iraku po wojnie. Dupa. Jak zwykle. Ale my jesteśmy jak politycy PiSu. Mierni, bierni ale wierni. Do końca. Za darmo. Bo tylko pedały przyznają się do błędów.

Stan na dziś jest taki: w Iraku panuje chaos. Rząd nie rządzi. Wojska koalicji okazały się niezdolne do zaprowadzenia porządku. Na ulicach trwa regularna wojna religijna, kształtuje się nowy porządek, w którym nie ma miejsca na zachodnią demokrację. Po wyjściu Amerykanów, a kiedyś będą musieli wyjść, Irak stanie się kolejnym fundamentalistycznym państwem wyznaniowym. Cały ten burdel zapoczątkowany został przez krótkowzroczne, egoistyczne i imperialistyczne myślenie polityków USA i innych państw koalicji (w tym Kwaśniewskiego, Szmajdzińskiego i Millera). To nich spada odpowiedzialność za krew, śmierć i łzy Irakijczyków.

Po ataku bombowym na targowisko w Bagdadzie

Od czasu wejścia wojsk koalicji do Iraku, zginęło tam, według różnych szacunków od 10000 do 40000 tysięcy cywilów. Kobiet idących na targ na zakupy. Dzieci w szkole. Sklepikarzy, urzędników, studentów. Normalnych ludzi, takich jak Ty czy ja… Medyczne czasopismo „Lancet” szacuje, że prawdopodobieństwo gwałtownej śmierci wzrosło w Iraku 58 razy od czasu amerykańskiej inwazji. Reżim Husseina był straszny ale wolność, równość i demokracja zaniesione na lufach wojsk koalicji okazują się być 58 razy gorsze. Brawo tym panom...

Przyśpieszony kurs norm zachodniej demokracji

W świetle powyższego, musimy zadać sobie poważne pytanie. Czy chcemy nadal brać udział w tej niesprawiedliwej, pirackiej wojnie? Czy nadal chcemy współpracować z USA, podpisując się tym samym pod ich wizją świata, i legitymizując ich parcie do światowej hegemonii? Zgoda na tarczę antyrakietową będzie kolejnym potwierdzeniem, że Polska nie jest niczym innym, jak tylko „osłem trojańskim Ameryki”, jak to ktoś, kiedyś w Europie nas określił. Czy gotowi jesteśmy przehandlować nasz honor za kilka milionów dolarów i wizy do USA?

Poniżej jeszcze trzy argumenty na potwierdzenie mojego zdania:






Nie w moim imieniu!


1. Kiedy Hitler chciał od nas eksterytorialnej autostrady powiedzieliśmy nie. Teraz sami z własnej woli chcemy oddać część terytorium innemu, nie tak bardzo różnemu od faszystowskiego, reżimowi.

2. Bo, z technicznych względów, umieszczenie rakiet w Polsce nie oznacza, że będą chroniły Polaków.

3. Zanim przystąpiliśmy do Koalicji, żaden mudżahedin nie wiedział zapewne, gdzie leży Polska, a już na pewno nie traktował jej w kategoriach celu ataku. Teraz już wiedzą…

4. Jak wiemy, w przypadku Polski, strategia ta udała się w 100%.

5. W czasie trwania programu „Ropa za żywność” – kolejnym wielkim szwindlu. Ale o tym innym razem.


postać staruchy spod ósemki jest postacią wymyśloną. Ewentualne podobieństwo do osób żyjących jest niezamierzone.


wtorek, lutego 06, 2007

no to ŚOB w ten głupi dziób!

Tytuł się nie do końca rymuje, więc proszę wybaczyć mi nagły zanik umiejętności wieszczych.

Sejm zadecydował, że kosztem mojej emerytury (Twojej też) powstanie wspaniała Świątynia Opatrzności Bożej. Pan Bóg na wieść o tym wspaniałym wydarzeniu ponoć pił przez trzy dni.
Co prawda te 40 baniek ma być niby przeznaczone na działalność muzealno, kulturalno - oświatową prowadzoną przy ŚOBie, ale przecież wszyscy wiemy, że to tylko taki wybieg, prztyczek w nos komunistyczno-żydowskiemu lobby (itd itd), które wymusiło zapisanie bezbożnego zakazu finansowania budowania obiektów sakralnych z budżetu oraz zdradziecko zapisało w konstytucji rozdział kościoła od państwa (hahahaha). Konstytucję się poprawi, a tymczasem dowiedzmy się nieco więcej o tym cudownym obiekcie i o tym czemu płacę za niego z moich podatków.

5 maja 1791 roku Sejm Czteroletni postanowił, że w podzięce za uchwaloną 2 dni wcześniej Konstytucję, zbudowana zostanie Świątynia Opatrzności Bożej. "...uchwalamy, aby na tę pamiątkę kościół ex voto wszystkich stanów był wystawiony i najwyższej Opatrzności poświęcony."
Niestety dla współczesnego podatnika, trzeci rozbiór zniweczył plany budowy (Bóg ewidentnie nie chciał ŚOBu), a szkoda, bo byłoby z bani.

Sprawa odżyła po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, jednak 21 lat okazało się dla Polaków okresem zbyt krótkim aby pchnąć sprawę dalej niż tylko rozstrzygnięcie konkursu na projekt kościoła.
Potem przyszedł Hitler i powody do dziękowania Bogu za cokolwiek jakby znikły...

Za komuny nie było lepiej i dopiero w 1982 roku kard. Glemp na nowo wyartykułował narodową potrzebę zrealizowania danej 200 lat wcześniej obietnicy. Szczęśliwym dla prawdziwego Polaka zrządzeniem losu, kilka lat później upadł ustrój socjalistyczny (bo, wbrew temu co usiłują nam wmówić prawicowy politrucy, do komunizmu było PRLowi daleko) i już nic nie stało na przeszkodzie budowie Świątyni Opatrzności Bożej. Hura.
Uchwalano uchwały, bito pianę i generalnie uprawiano politykę że hej, aż w końcu 23 października 1998 roku, nasz Jaśnie Oświecony, Przewspaniały i Przemądry (czytać stojąc na baczność) Sejm, przyjął uchwałę w sprawie budowy ŚOBu w Warszawie. Czemu tam - zrozumiecie jak zobaczycie projekt...

2 maja 2002 roku wmurowano kamień węgielny i jakoś to poszło. Podczas uroczystości jako dar ołtarza został złożony Różaniec wykonany z kul armatnich. Jak czytamy na oficjalnej stronie internetowej Fundacji Budowy Świątyni Opatrzności Bożej www.templum.pl , "Zdarzenie to można porównać do fragmentu Pisma Świętego: "Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy" Iz (2, 2-5). W tym przypadku kule armatnie zostały przekute na paciorki różańca. Ta nietypowa przemiana narzędzi śmierci w oręż modlitwy symbolizuje pokój." Jak dla mnie, to bardziej symbolizuje patos, ale co ja tam wiem... Widać taki mają styl chłopaki. Hiphopowcy noszą spodnie z krokiem w kolanach a oni różańce z 5 kilogramowych kul armatnich. Co kto lubi...

Świątynia miała zostać zbudowana ze składek oraz umów o sponsoring (sic!), jednak po jakimś czasie okazało się, że Naród nie staje na wysokości patriotycznego zadania i woli swoje pieniądze wydawać na wódkę, dziwki i Parady Równości.
W 2004 roku roboty stanęły z braku funduszy. Obliczono, że aby rozpocząć następny etap budowy potrzeba około 16 - 18 mln złotych.

Tym samym dochodzimy do dnia dzisiejszego.
Bogobojni Posłowie doszli do wniosku, że skoro Naród im się trafił niedojrzały, nie wiedzący co dla niego dobre - podejmą decyzję za niego, bo nie może być tak, że Naród ma swoje zdanie. 40 baniek z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jak znalazł zatkało dziurę w budżecie budowy zostawiając jeszcze sporą nadwyżkę na kontynuowanie tego niezbędnego Polsce i Polakom dzieła.

Dzieła, które ma wyglądać tak:


Jeden rzut oka wystarcza aby odpowiedzieć czemu ŚOB zbudowany zostanie właśnie w Warszawie. Nasza stolica jest tak brzydka, że nawet taki kosmodrom już jej nie zaszkodzi. Zwróćcie uwagę na rozmach budowli, na te maleńkie ludzkie figurki na schodach... Zaiste - projekt godny naszego wielkiego, dumnego i bogatego narodu. Ale widocznie stać nas na wybudowanie tego monstrualnego pomnika narodowej megalomanii (bo z Bogiem toto nie ma nic wspólnego). Nieważne jakim kosztem. Zresztą - nie można patrzeć na koszty gdy na szali leży realizacja obietnicy złożonej 200 lat temu przez naszych przodków (tak mądrych, że aż doprowadzili do upadku swoją ojczyznę) jakiejś antropomorficznej personifikacji strachów i lęków z dzieciństwa ludzkości, gdy religia była jedynym wytłumaczeniem niewytłumaczalnego inaczej świata.
A przecież można to zrobić nowocześniej i taniej. Zamiast wydawać ciężkie miliony na marmurowy sarkofag a'la elektrownia atomowa w Czarnobylu, wystarczyło wydać 30 000 dolarów na to:

Tak jest. Dmuchany kościół. Ładny i praktyczny w utrzymaniu. W razie ataku wiadomych sił na nasz kraj, wyciągamy korek, składamy i kitramy w bezpiecznym miejscu, unikając tym samym kosztów związanych z ewentualną odbudową oraz minimalizując ryzyko profanacji świętości. Kolejną korzyścią jest fakt, że po wypełnieniu helem i doczepieniu kosza, Dmuchana Świątynia Opatrzności Bożej mogłaby służyć jako balon do strategicznych bombardowań gejów, feministek oraz Owsiakowego Przystanku Woodstock.

Wnętrze wystarczająco przestronne aby pomieścić nasze słynące ze skromności władze lub wszystkich Polaków postępujących zgodnie z chrześcijańskimi zasadami.

Spłonę w piekle, wiem...