wtorek, sierpnia 15, 2006

Dziwka

Przeklęta dziwko, naobiecywałaś mi skarby tego świata, tylko po to, żeby wyprowadzić mnie na mieliznę i tam porzucić. W domu codziennie wieczorem patrzyłem Ci w oczy, a Ty rozsnuwałaś przede mną do złudzenia realne, kuszące obrazy. Mówiłaś o przygodzie, o wielkiej szansie na spokojne życie, wolne od szamotaniny, rozczarowań i dusznej beznadziei. Szeptałaś mi do ucha, a ja zamykałem oczy i dawałem się ponieść poczuciu wszechmocy i absolutnej kontroli nad swoim losem. Później zasypiałem w Twoich ramionach, pełen niecierpliwości i spokojnej pewności zarazem, a Ty uspokajająco kołysałaś moją duszą. Trzeba ci to przyznać – byłaś wspaniałą kochanką.
Kurwo.
Teraz, gdy najbardziej jesteś mi potrzebna, opuszczasz mnie. Twoje obietnice okazały się bez pokrycia. Wizje, które przede mną snułaś, spłonęły jak mrówki pod lupą niesfornej rzeczywistości. Nic tu nie jest takie jak obiecywałaś, nic tu nie jest takie, jak kazałaś mi myśleć. Wszechmoc zniknęła. Wraz z pewnością siebie i kontrolą nad własnym losem zabrała się ostatnim pociągiem z oblężonej twierdzy mojej głowy.

Wyobraziłem sobie, że jesteś ważna, że warto dla Ciebie na jakiś czas zrezygnować z dotychczasowego życia. Teraz wiem, że najważniejsze rzeczy jakie miałem, zostały tam, w domu. Zostały, bo kazałaś mi je porzucić. Czy to Twoja zemsta ze to, że nigdy nie byłaś numerem 1 na mojej liście? Że zawsze były w moim życiu rzeczy bardziej istotne, bardziej ważkie niż pogoń za Tobą? Powinienem był słuchać siebie i nadal działać według swoich zasad. Zamiast tego postanowiłem spróbować i dać Ci szansę. Ty postanowiłaś wykorzystać ją aby odegrać się na mnie za lata bycia w cieniu.
Teraz, gdy zdecydowałaś że odchodzisz, mam już tylko siebie. Ale dam radę. Na przekór Tobie i Twoim zdradzieckim podszeptom – dam radę. Nie wygrasz. W zasadzie już przegrałaś, bo jeśli miałem jeszcze jakieś wątpliwości, to dziś już jestem pewien, że nie mam zamiaru brać udziału w wyścigu po Twoje wdzięki.
Masz, co chciałaś. Chuj Ci na grób.

Było was 25, teraz zostałaś mi już tylko Ty jedna…