poniedziałek, lipca 23, 2007

Magia liczb, czyli medialne show na 26 zabitych i 40 mln żywych

Płomienie zgasły, pora na refleksję...
Jak wszyscy wiemy, wczoraj wydarzyła się największa katastrofa autobusowa z Polakami w roli głównej poza granicami naszego kraju. Z przerażeniem oglądaliśmy zdjęcia dopalających się szczątków autobusu, przerwanej bariery na drodze i śladów hamowania.
Bo tragedia to była zaiste.

26 osób zginęło straszną śmiercią w płonącym wraku. Przez Polskę przetoczyła się fala współczucia, a poruszony naród, jak rzadko kiedy, zaśpiewał unisono na forach internetowych, w listach i telefonach do redakcji pieśń współczucia i pocieszenia... Powodowani odruchami sympatii managerowie towarzystw ubezpieczeniowych przerzucać się zaczęli obietnicami pomocy dla poszkodowanych i ich rodzin. Kancelarie Premiera i Prezydenta obiecały wielotysięczne odszkodowania (co najmniej 110000 PLN na rodzinę). Wszystko po to, aby choć trochę ulżyć w cierpieniu i zadośćuczynić straszną stratę. Z odruchu serca.
Jak Polska długa i szeroka, coś w nas drgnęło...
Co?
Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Co tydzień na drogach ginie wiele osób. Wg. statystyk Komendy Głównej Policji w 2005 roku na polskich drogach wydarzyło się 48100 wypadków drogowych, w których zginęły 5444 osoby a rany odniosło ponad 61ooo ludzi. To daje liczbę 925 wypadków, 1173 rannych i 104 zabitych tygodniowo! Ludzie ci giną często równie paskudną i parszywą śmiercią jak ofiary zdarzenia z Francji. Czemu akurat uczestnikom i rodzinom uczestników tej właśnie tragedii postanowiono udzielić aż tak rozległej materialnej pomocy? Czemu państwo polskie nie płaci takich kwot rodzinom wszystkich ofiar komunikacyjnych wypadków? Przecież każda śmierć jest taka sama. A może się mylę? Może są trupy równe i równiejsze?
Są.
Trupy medialne to VIPy, gwiazdy Tanatosa, to hadejska arystokracja pobudzająca naszą wyobraźnię równie mocno jak żywe gwiazdy.

Powyższe przejawy masowej orgii współczucia to przykład działania pod wpływem spektakularności wydarzenia.
Bo było prawie jak w filmie: piszczący hamulcami, wyładowany krzyczącymi ludźmi autobus stacza się w przepaść i staje w płomieniach. Wokół leżą ludzkie ciała rozrzucone i bez życia jak pootwierane walizki, które wypadły z rozprutych luków. A w środku tego wszystkiego płonące piekło stalowej pułapki, z którego dobiegają coraz słabsze i coraz rzadsze krzyki spalanych żywcem ofiar. Co za wspaniała masakra w iście hollywoodzkim stylu!
A lud kocha i docenia takie widowiska.

Co jeszcze lubi publika? Liczby. 26 zmasakrowanych trupów, drugie tyle ciężko rannych - to robi wrażenie. Magia liczb zaczyna działać. Widzowie są wstrząśnięci ale i usatysfakcjonowani zarazem. Wreszcie zdarzyło się coś, co przeciętny konsument kultury medialnej jest w stanie zrozumieć. Przekaz jest jasny jak rzadko: płomienie, śmierć, rodziny pogrążone w żałobie szlochające na wizji - żadnych wątpliwości, rozterek moralnych czy politycznych. Dokładnie wiadomo co wypada czuć. 26 trupów, na Boga!

Ale nie tylko zwykły lud kocha liczby i krwawe widowiska. Prawie od razu w TV i na miejscu wypadku, w ilościach zgoła przekraczających liczbę ofiar, pojawili się politycy, dziennikarze i inne hieny chcące sobie zrobić fotkę w aureoli z płomieni dopalającego się wraku. I popierdolić słodko korzystając z okazji, że po raz pierwszy od długiego czasu, ludzie faktycznie ich słuchają...

I tak już od dwóch dni jesteśmy świadkami ogromnego medialnego show, wydarzenia na miarę naszych czasów, kultury w jakiej żyjemy i wspólnej wrażliwości. Tu leży sedno owego rozemocjonowanego postrzegania tych śmierci i tego wydarzenia przez media, organy państwowe i nas samych. To tu leży źródło różnicy pomiędzy zwykłym, nudnym trupem z banalnego wypadku komunikacyjnego jakich mamy na pęczki co tydzień, a "trupem - VIPem", medialnym produktem, ekscytującym i pobudzającym wyobraźnię jak "Taniec z gwiazdami", rozwód Dody i Radzia czy nowa fryzura Beckhama...

Bo 5 ofiar to tylko zwykła tragedia - 26 ofiar to już showbiznes.
W tym świetle nie dziwi specjalnie wysokość zapomóg, jakie dostaną rodziny ofiar. Przecież wszyscy wiemy ile się zarabia w showbiznesie...
____________________________
P.S. Ciekawy jestem, czy tak samo zgodnie odebralibyśmy to wydarzenie, i czy wysokość kwot odszkodowań byłaby równie oszałamiająca, gdyby to nie rozbił się autobus z pielgrzymami a, dajmy na to, wiozący pedałów wracających z Ibizy lub parady równości?

4 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Niestety zgadzam sie w calej rozciaglosci :(

wtorek, lipca 24, 2007 12:43:00 PM  
Anonymous Anonimowy said...

I love your sense of humour:) Jak dobrze, ze nie mam jebanego telewizora od pol roku.klima

piątek, sierpnia 03, 2007 7:13:00 PM  
Blogger Grzesiek said...

Telewizja kłamie. Ja nie...;)

sobota, sierpnia 04, 2007 1:45:00 PM  
Anonymous Anonimowy said...

Tak, zgadzam sie. Ale zdjecie kulawego szczeniaczka w klatce robi jeszcze wiecej szumu , i wywoluje potoki lez. Kwestia wrazliwosci rodem z brazyliany. Ludzie sa gupi, hehehe

piątek, października 17, 2008 10:27:00 AM  

Prześlij komentarz

<< Home