Zamach stanu
No i okazało się, że Lepper miał rację.
No może nie w 100% ale zamach stanu faktycznie wisi w powietrzu. O dziwo, przygotowują go nie różowo-liberalno-plugawe, skupione wokół Gazety Wyborczej polskojęzyczne siły, a prawe, wybrane przez prawdziwych Polaków, patriotyczne do zaplucia kręgi PiSo-LPRo-PLSowskie! Szok.
O co chodzi?
Otóż w Sejmie pojawił się projekt uchwały. Po cichaczu, bez rozgłosu grupa spiskowców planowała osadzić na polskim tronie niejakiego Jezusa z Nazaretu, syna cieśli. Jeszcze większego smaczku nadaje sprawie fakt, że obecnie rządzi Polską Królowa Maryja, koronowana przez Jana Kazimierza jeszcze w 1656 roku, matka uzurpatora. I tu pojawia się niewygodna kwestia. W jaki sposób zamierzano pogodzić ten fakt z dojściem Jezusa do władzy?
W rozwiązania siłowe nie wierzę. Pomimo umysłowego ograniczenia (a może właśnie dzięki niemu) autorów projektu, metoda fizycznego usunięcia miłościwie nam panującej nie wchodzi raczej w rachubę. Pozostają dwa rozwiązania - oba dość, choć z różnych względów, drastyczne.
Rozwiązanie 1 zakłada ślub Marii i Jezusa - grzeszny, kazirodczy związek którego dzieckiem byłaby zdeformowana, genetycznie skażona i zdegenerowana władza. Fuj, porzućmy ten temat (choć nie jest to nic czego by historia nie widziała).
Rozwiązanie nr 2 tylko z pozoru jest prostsze. Wystarczy ogłosić, że Maria była tylko regentką panującą nad krajem do czasu dojścia jej syna, prawowitego władcy, do pełnoletności. Rozwiązanie tylko z pozoru łatwiejsze - bo co na to o. Rydzyk i jego zwarte moherowe kohorty? Wojna domowa zawiśnie w powietrzu, bo nie wierzę, że poplecznicy Marii przyjmą z pokorą takie upokorzenie i detronizację swojej faworyty.
Pozostaje jeszcze kwestia ojca (biologicznego, nie ojczyma - Józefa). Jak on przyjmuje ten zamęt, który ogarnął jego najbliższą rodzinę? Zamęt zgoła niezgodny z tym co kazał nauczać swojemu personelowi naziemnemu. Jak to zwykle w świecie (i w zaświatach) bywa, ryba psuje się od głowy. Na jego miejscu napierdalałbym piorunami w Wiejską aż do rozładowania baterii, a niesfornego syna przełożyłbym przez kolano i kablem od magnetofonu tak długo tłumaczyłbym mu jego rolę w światowej polityce, aż wywietrzały by mu z głowy niezdrowe ambicje, lub póki wszyscy święci i anieli niebiescy nie wezwali by policji i Rzecznika Praw Dziecka.
P.S. Zwrócono nam uwagę (dzięki, Grochu) na fakt, że przewrót planowany był co najmniej od lat trzydziestych ubiegłego stulecia. W 1930 roku Jezus zaczął naciskać (sic!) na niejaką Rozalię Celakównę aby zwróciła się do władz kościelnych w sprawie jego intronizacji. Gnębił ją potem aż do jej śmierci na anginę w roku 1944. Dowodzi to tylko jaka determinacja towarzyszy ob. Jezusowi w próbach przejęcia władzy w Polsce.
A tak na marginesie - Jezus to przecież Żyd. Radzę autorom projektu uchwały dokładnie przemyśleć wszystkie implikacje tego faktu.
No może nie w 100% ale zamach stanu faktycznie wisi w powietrzu. O dziwo, przygotowują go nie różowo-liberalno-plugawe, skupione wokół Gazety Wyborczej polskojęzyczne siły, a prawe, wybrane przez prawdziwych Polaków, patriotyczne do zaplucia kręgi PiSo-LPRo-PLSowskie! Szok.
O co chodzi?
Otóż w Sejmie pojawił się projekt uchwały. Po cichaczu, bez rozgłosu grupa spiskowców planowała osadzić na polskim tronie niejakiego Jezusa z Nazaretu, syna cieśli. Jeszcze większego smaczku nadaje sprawie fakt, że obecnie rządzi Polską Królowa Maryja, koronowana przez Jana Kazimierza jeszcze w 1656 roku, matka uzurpatora. I tu pojawia się niewygodna kwestia. W jaki sposób zamierzano pogodzić ten fakt z dojściem Jezusa do władzy?
W rozwiązania siłowe nie wierzę. Pomimo umysłowego ograniczenia (a może właśnie dzięki niemu) autorów projektu, metoda fizycznego usunięcia miłościwie nam panującej nie wchodzi raczej w rachubę. Pozostają dwa rozwiązania - oba dość, choć z różnych względów, drastyczne.
Rozwiązanie 1 zakłada ślub Marii i Jezusa - grzeszny, kazirodczy związek którego dzieckiem byłaby zdeformowana, genetycznie skażona i zdegenerowana władza. Fuj, porzućmy ten temat (choć nie jest to nic czego by historia nie widziała).
Rozwiązanie nr 2 tylko z pozoru jest prostsze. Wystarczy ogłosić, że Maria była tylko regentką panującą nad krajem do czasu dojścia jej syna, prawowitego władcy, do pełnoletności. Rozwiązanie tylko z pozoru łatwiejsze - bo co na to o. Rydzyk i jego zwarte moherowe kohorty? Wojna domowa zawiśnie w powietrzu, bo nie wierzę, że poplecznicy Marii przyjmą z pokorą takie upokorzenie i detronizację swojej faworyty.
Pozostaje jeszcze kwestia ojca (biologicznego, nie ojczyma - Józefa). Jak on przyjmuje ten zamęt, który ogarnął jego najbliższą rodzinę? Zamęt zgoła niezgodny z tym co kazał nauczać swojemu personelowi naziemnemu. Jak to zwykle w świecie (i w zaświatach) bywa, ryba psuje się od głowy. Na jego miejscu napierdalałbym piorunami w Wiejską aż do rozładowania baterii, a niesfornego syna przełożyłbym przez kolano i kablem od magnetofonu tak długo tłumaczyłbym mu jego rolę w światowej polityce, aż wywietrzały by mu z głowy niezdrowe ambicje, lub póki wszyscy święci i anieli niebiescy nie wezwali by policji i Rzecznika Praw Dziecka.
P.S. Zwrócono nam uwagę (dzięki, Grochu) na fakt, że przewrót planowany był co najmniej od lat trzydziestych ubiegłego stulecia. W 1930 roku Jezus zaczął naciskać (sic!) na niejaką Rozalię Celakównę aby zwróciła się do władz kościelnych w sprawie jego intronizacji. Gnębił ją potem aż do jej śmierci na anginę w roku 1944. Dowodzi to tylko jaka determinacja towarzyszy ob. Jezusowi w próbach przejęcia władzy w Polsce.
A tak na marginesie - Jezus to przecież Żyd. Radzę autorom projektu uchwały dokładnie przemyśleć wszystkie implikacje tego faktu.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home