sobota, grudnia 09, 2006

Seks afera

Seks afera na półmetku.
3,5 letnia Weronika, córka Anety Krawczyk czy jak jej tam, nie jest dzieckiem posła Łyżwińskiego. Z tego co mówiła jej pełnomocnik - nie podważa to wiarygodności (!?) Pani Anetki i będą teraz dążyć do zbadania DNA Leppera. A jeśli także Przystojny Andrzej nie okaże się strzelcem feralnego gola, zbada się kod kierowcy wicepremiera, faceta z ksero, pana Heńka z naprzeciwka i innych przygodnych nosicieli chromosomu Y. Działanie jak najbardziej zrozumiałe i chwalebne, bo dziecko przecież musi mieć ojca, nawet jeśli tatuś jest kryminalistą degeneratem, dziennikarzem czy posłem Samoobrony.
Jestem z Panią Pani Anetko. Jednocześnie chciałbym zaproponować Pani rozszerzenie pola dochodzenia i wystąpienie do prokuratury o zbadanie DNA Billa Gates'a, Brada Pitta i Cesarza Akihito. Nigdy nic nie wiadomo Pani Anetko, a nuż się uda?

To tyle żartów. A na poważnie, to włos się jeży (jerzy?), no dęba staje. Wyborcza, którą do tej pory uważałem za medium w miarę rozsądne i wiarygodne, zabawia nas przez kilka dni jak rasowy cyrk, bardziej w stylu Faktu czy Super Ekspresu niż najpoważniejszego opiniotwórczego dziennika w tej części Europy. Wyborcza postawiła na złego konia (kobyłę), ogłaszając wyrok przed poznaniem dowodów. Redaktorzy dziennika, zaślepieni zarówno niechęcią (żeby nie powiedzieć nienawiścią) do Rządu jak i nadzieją, że może tym razem uda się zaszkodzić koalicji, strzelili sobie w stopę. Brawo.
Jednocześnie Wyborcza pięknie wpisała się w, tak przez nią potępiany, styl prowadzenia debaty publicznej w IV RP. Podwójne brawo.
Chciałbym w tym miejscu złożyć wyrazy ubolewania politykom PO i SLD, którzy z taką satysfakcją machali nam przed oczami wycinkami z Jamajskich i Malezyjskich gazet. Jeszcze nie tym razem panowie...

Przy okazji - żeby nie było wątpliwości. Rządzącą kato - narodowo - buraczaną koalicję uważam za największe zło jakie spotkało Polskę conajmniej od czasów ostatnich rządów SLD, a samego Jarka, Romka i Andrzeja najchętniej zobaczyłbym przykutych do wrocławskiego pręgierza, posuwanych w dupę wielkimi czarnymi gumowymi kutasami przez spoconego jednookiego karła z włosami na garbie. Mimo to, działanie Wyborczej, szczególnie w świetle jej często deklarowanej kryształowości uważam za skandal, a oświadczenia o jej niezależności - za kpinę.
Ale najważniejszym wnioskiem z całej tej zadymy jest smutna konstatacja, że wolnych mediów, proszę Państwa, w Polsce nie ma - no może poza Monokukurydzą - a każdy kto uważa inaczej jest naiwny, żeby nie powiedzieć głupi.

"Niemożliwe żebym mogła się tak pomylić".
Pani Anetko, dobra rada - do garów, nie do skandali.