Lokalna mysl techniczna
Jestem w Szkocji już miesiąc, i przez ten czas poczyniłem ciekawe obserwacje dotyczące miejscowych urządzeń domowych. Refleksjami ich dotyczącymi podzielę się z Wami, czy tego chcecie, czy nie.
Zaczniemy od oczywistości:
Wszyscy chyba wiedzą, że na Wyspach obowiązują odmienne niż na kontynencie typy wtyczek i kontaktów elektrycznych. Durni puddingożercy wszystko muszą mieć inne, od ruchu ulicznego po standardy kobiecej urody. Na szczęście kontakty te nie są polakoodporne, szybko więc opracowano patent pozwalający ominąć ograniczenia związane z tą księżycową konfiguracją dostępu do elektryczności. Zainteresowanych odsyłam po coś do pisania.
Już? No to notujcie.
Wystarczy mieć dwie standardowe polskie płaskie wtyczki. Jeden bolec pierwszej wtyczki wtykamy w ten środkowy, górny otworek. Jako, że stanowi on dźwignię otwierającą zaślepki zamykające właściwe dziurki elektryczne, jest kluczem do całego sekretu. Gdy wrazimy tam jakiś przedmiot (nie musi to koniecznie być inna wtyczka, ale niech będzie, na litość boską, zaizolowany), drzwi do Chatki Wesołych Elektronów staną przed nami otworem. W otwarte dziurki wsadzamy drugą wtyczkę i już możemy pławić się w dobrodziejskiej elektryczności, bez konieczności używania przejściówek, adapterów i tym podobnych utensyliów. Wymaga chwilki ćwiczeń.
Uwaga. Powyższy patent sprawdza się z płaskimi wtyczkami, bo można nimi łatwiej manipulować i mają cieńsze bolce. Okrągłe są mniej wygodne, ale od biedy też dadzą radę.
Uwaga nr 2. Nie ponoszę odpowiedzialności za śmierć, kalectwo lub chroniczne trzepotanie zwieraczy spowodowane porażeniem elektrycznym wywołanym niewłaściwym użytkowaniem wyspiarskich kontaktów.
To powiedziawszy dodać muszę, że bezpieczeństwo elektryczne to rzecz, do której podchodzi się tu bardzo serio. Ten pstryczek po prawej stronie, to przełącznik włączający prąd w gniazdku. Autochtoni muszą być wyjątkowymi gamoniami, skoro ich rząd wprowadził takie normy zabezpieczeń kontaktów. Zastawki, przełączniki, szykany. Dobrze, że przed każdym gniazdkiem nie montują jeszcze zapadni i rowu z krokodylami, żeby jeszcze bardziej ułatwić korzystanie ze źródeł prądu.·
Na koniec refleksja natury filozoficzno - nacjonalistycznej. Jest dla mnie kojącą świadomość, że o ile ja jestem w stanie oszukać brytyjski Babilon i śmiejąc się prosto w twarz nieludzkiemu systemowi, używać swoich wtyczek, o tyle Anglik w Polsce, ze swoją śmieszną, trzybolcową końcówką, póki nie kupi przejściówki, pozostanie zagubiony i bezradny jak piesek co wypadł z sań.
KRANY
Krany. Nie jest to może temat – rzeka, ale warto się przy nich zatrzymać na chwilkę śmiechu z bliźniego.
Jak widać na załączonym obrazku, zmyślni Brytyjczycy postanowili, że w ramach psychicznego bodybuildingu, utrudnią sobie życie stosując w zlewach i umywalkach dwa mini kraniki, oddzielnie na ciepłą i zimną wodę.
W tym momencie zadziwione tłumy wstają z miejsc i klaszczą, obserwując przeciętnego mieszkańca Wysp, chcącego umyć twarz w letniej wodzie. W tym celu dokonuje on następujących czynności:
a) wkłada korek do umywalki.
b) odkręca oba kurki i cierpliwie czeka aż zlew napełni się wodą.
c) w tym czasie wielokrotnie kontroluje temperaturę wody, na bieżąco regulując wypływ cieczy z obu kranów.
e) zakręca krany i myje ryj.
f) wyciąga korek i płucze umywalkę z osadów mydła.
W inny sposób twarzy nie umyje, gdyż po pierwsze krany są za malutkie aby wygodnie podstawić dłonie i nabrać wody, po drugie – z jednego kranu leci wrzątek a z drugiego lód, co grozi odpowiednio poparzeniem lub odmrożeniem sobie twarzy.
W czasie potrzebnym Brytyjczykowi na ablucję, przeciętny mieszkaniec kontynentalnej Europy umyje się dwa razy, korzystając ze swego sprawdzonego pojedynczego kranu, a przeciętny Polak obali dwie lufy, bo przecież mył się w zeszłym tygodniu.
Oczywiście można się do tego systemu przyzwyczaić. Pytanie – po co?·
GRZEJNIKI ELEKTRYCZNE
Grzejniki jak grzejniki. Na prąd. Dają ciepło. Czego jeszcze można od kaloryfera wymagać?
A może tak jakiejś sensownej lokalizacji, na przykład? We wszystkich mieszkaniach w jakich byłem, grzejniki umiejscowione były w najróżniejszych miejscach, z pominięciem najbardziej oczywistego. Nigdzie nie wiedziałem ich pod oknem. Kulminacją tego trendu było mieszkanie, w którym wszystkie kaloryfery znajdowały się na ścianach przylegających do przedpokoju, co skutkowało tym, że był on najcieplejszym miejscem w domu, podczas gdy spod okien w pokojach ciągnęło jak diabli.
DRZWI
Drzwi. Kolejny ciekawy wykwit lokalnego pomyślunku. Zamki wykonano w taki sposób, że ani od środka ani od zewnątrz nie da się ich otworzyć jedną ręką. Jedna dłoń musi odciągnąć zasuwkę, a w tym czasie druga musi naciskać klamkę. Innej metody nie ma. Po puszczeniu, zasuwka wraca na swoje miejsce, więc trzeba ją trzymać. Niewygodne to jak diabli, szczególnie gdy wraca się do domu z siatami, albo usiłuje wynieść śmieci. Należy wtedy postawić wszystko na ziemi, wykonać wyżej opisane czynności, w powstałą szparę wsadzić stopę (drzwi są oczywiście wyposażone w hamulec, więc usiłują się same zamknąć), wziąć do ręki postawione uprzednio przedmioty, po czym napierając organizmem, przełamać opór drzwi i wedrzeć się do środka/wydostać na wolność. Aby było jeszcze ciekawiej, odrzwia wyposażone są w zatrzaskowy zamek, więc klucze radzę mieć zawsze przy sobie…
Zaczynam rozumieć genezę słynnego angielskiego humoru. Genialne…
KUCHENKI ELEKTRYCZNE
Kuchenka elektryczna; przyrząd potrzebny w każdym domu. A skoro potrzebny jest każdemu, to czemu by nie uczynić go zabawnym tematem rodzinnych kłótni przy obiedzie?
Przypuszczam, że takie właśnie myślenie przyświecało konstruktorom modeli kuchenek elektrycznych wyposażonych w spiralne grzałki.
Po przekręceniu pokrętła, metalowa spirala szybko nagrzewa się do czerwoności. Po chwili można już stawiać na nią garnki. Tylko uwaga, aby Wam cokolwiek nie wykipiało, bo jak coś spadnie na gorącą jak czerwiec w piekle powierzchnię grzałki, momentalnie spali się i zacznie niemożebnie śmierdzieć i dymić. Reszta wleci pod spód, do wnętrza kuchenki, które co prawda da się wyczyścić, ale to tylko irytujące dodawanie sobie roboty.
Kolejną kwestią jest, że przy całej swej pedantycznej dbałości o bezpieczeństwo gniazdek elektrycznych, Brytyjczycy nie pomyśleli, że wielokrotnie bardziej ucierpieć można od odkrytej, rozżarzonej spirali, niż od kopnięcia prądem.
Ja naprawdę nie wiem, jak oni zbudowali to imperium…
KOMINKI
Kolejnym przykładem słynnej na cały świat brytyjskiej inżynierii jest kominek. To centralne miejsce w każdym szanującym się wyspiarskim domu, w obecnych nowoczesnych czasach, zasilane jest prądem. W związku z tym, że forma została uwolniona od rygorów funkcji, projektanci (choć nie jestem pewien, czy jest to dobre słowo) kominków elektrycznych, zaczęli folgować swojej wyobraźni. Jeden z efektów tego szaleństwa jest widoczny na zdjęciu powyżej. Bakelitowo – szklano – metalowy, pozłacany twór, straszy w mieszkaniu, w którym się zatrzymałem. Wielce ozdobne gałki oraz plastikowy, barokowy element, dopełniają straszliwego dzieła. Klasyczne późne Rokokoko…
Na obronę tego kuriozum podać mogę, że toto naprawdę grzeje, a szklany parapet za pozłacaną balustradką idealnie nadaje się do suszenia skarpetek.
Koniec naśmiewania się. Ten akurat patent ma moje pełne uznanie. Ten tu licznik działa na podobnej zasadzie jak telefon na kartę. Specjalne „cóś” ładuje się w pobliskim spożywczaku na kwotę nam wygodną, po czym wkłada się owo „cóś” do licznika i obserwuje jak w magiczny sposób kasa zasila nasze konto. Idealna rzecz do mieszkań na wynajem, oraz do lokali komunalnych. Całą kasę wydałeś na wódę? No to siedzisz po ciemku, a nie powiększasz swój dług względem spółdzielni mieszkaniowej lub miasta. Dla mnie bomba.
Taki licznik, to jedna z rzeczy, które chętnie zobaczyłbym u siebie w domu.
Na tym kończę przegląd lokalnych technicznych ciekawostek, a ludziom, którzy mieliby ochotę powiedzieć, że generalizuję, mówię „fakju”. To mój blog.
· Odpowiedź, że spowodowane jest to troską o bezpieczeństwo dzieci mnie nie przekonuje. Po pierwsze, ci którzy tak twierdzą, chyba nie doceniają morderczej pomysłowości młodych homo sapiens. Przełączniki? Blokady? A od czego dwie ręce i burza fascynujących idei w małej głowie? Śmiem twierdzić, że poziom radosnego skomplikowania miejscowych kontaktów, podkręca tylko wyobraźnię dzieci i zachęca do zabawy. Po drugie – klika razy prąd z kontaktu mnie kopnął. Oświecające wydarzenie. Już wiem, żeby nie pchać łap gdzie nie trzeba. Nie chcę by moje dziecko było jego pozbawione. Po trzecie – ile znacie osób, które zginęły od porażenia prądem z kontaktu?
· Niespodziewanie w ostatnim „The Guardian” znalazłem wytłumaczenie tego zjawiska. Otóż w Wielkiej Brytanii woda ciepła i zimna występują pod różnymi ciśnieniami, stąd niemożność wtłoczenia ich do wspólnej rury. Nie mniej jednak, nadal jest to idiotyzm.
4 Comments:
Hi
Jak sie nie podoba to wypierdalaj do cudu nad wisla,tam WSZYSTKO dziala jak nalezy,czyz nie?
Już dawno wypierdoliłem. A jak Ci idzie robota u Turasa w kebabshopie, anglosaski neofito?
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
Prześlij komentarz
<< Home