wtorek, lutego 06, 2007

no to ŚOB w ten głupi dziób!

Tytuł się nie do końca rymuje, więc proszę wybaczyć mi nagły zanik umiejętności wieszczych.

Sejm zadecydował, że kosztem mojej emerytury (Twojej też) powstanie wspaniała Świątynia Opatrzności Bożej. Pan Bóg na wieść o tym wspaniałym wydarzeniu ponoć pił przez trzy dni.
Co prawda te 40 baniek ma być niby przeznaczone na działalność muzealno, kulturalno - oświatową prowadzoną przy ŚOBie, ale przecież wszyscy wiemy, że to tylko taki wybieg, prztyczek w nos komunistyczno-żydowskiemu lobby (itd itd), które wymusiło zapisanie bezbożnego zakazu finansowania budowania obiektów sakralnych z budżetu oraz zdradziecko zapisało w konstytucji rozdział kościoła od państwa (hahahaha). Konstytucję się poprawi, a tymczasem dowiedzmy się nieco więcej o tym cudownym obiekcie i o tym czemu płacę za niego z moich podatków.

5 maja 1791 roku Sejm Czteroletni postanowił, że w podzięce za uchwaloną 2 dni wcześniej Konstytucję, zbudowana zostanie Świątynia Opatrzności Bożej. "...uchwalamy, aby na tę pamiątkę kościół ex voto wszystkich stanów był wystawiony i najwyższej Opatrzności poświęcony."
Niestety dla współczesnego podatnika, trzeci rozbiór zniweczył plany budowy (Bóg ewidentnie nie chciał ŚOBu), a szkoda, bo byłoby z bani.

Sprawa odżyła po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, jednak 21 lat okazało się dla Polaków okresem zbyt krótkim aby pchnąć sprawę dalej niż tylko rozstrzygnięcie konkursu na projekt kościoła.
Potem przyszedł Hitler i powody do dziękowania Bogu za cokolwiek jakby znikły...

Za komuny nie było lepiej i dopiero w 1982 roku kard. Glemp na nowo wyartykułował narodową potrzebę zrealizowania danej 200 lat wcześniej obietnicy. Szczęśliwym dla prawdziwego Polaka zrządzeniem losu, kilka lat później upadł ustrój socjalistyczny (bo, wbrew temu co usiłują nam wmówić prawicowy politrucy, do komunizmu było PRLowi daleko) i już nic nie stało na przeszkodzie budowie Świątyni Opatrzności Bożej. Hura.
Uchwalano uchwały, bito pianę i generalnie uprawiano politykę że hej, aż w końcu 23 października 1998 roku, nasz Jaśnie Oświecony, Przewspaniały i Przemądry (czytać stojąc na baczność) Sejm, przyjął uchwałę w sprawie budowy ŚOBu w Warszawie. Czemu tam - zrozumiecie jak zobaczycie projekt...

2 maja 2002 roku wmurowano kamień węgielny i jakoś to poszło. Podczas uroczystości jako dar ołtarza został złożony Różaniec wykonany z kul armatnich. Jak czytamy na oficjalnej stronie internetowej Fundacji Budowy Świątyni Opatrzności Bożej www.templum.pl , "Zdarzenie to można porównać do fragmentu Pisma Świętego: "Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy" Iz (2, 2-5). W tym przypadku kule armatnie zostały przekute na paciorki różańca. Ta nietypowa przemiana narzędzi śmierci w oręż modlitwy symbolizuje pokój." Jak dla mnie, to bardziej symbolizuje patos, ale co ja tam wiem... Widać taki mają styl chłopaki. Hiphopowcy noszą spodnie z krokiem w kolanach a oni różańce z 5 kilogramowych kul armatnich. Co kto lubi...

Świątynia miała zostać zbudowana ze składek oraz umów o sponsoring (sic!), jednak po jakimś czasie okazało się, że Naród nie staje na wysokości patriotycznego zadania i woli swoje pieniądze wydawać na wódkę, dziwki i Parady Równości.
W 2004 roku roboty stanęły z braku funduszy. Obliczono, że aby rozpocząć następny etap budowy potrzeba około 16 - 18 mln złotych.

Tym samym dochodzimy do dnia dzisiejszego.
Bogobojni Posłowie doszli do wniosku, że skoro Naród im się trafił niedojrzały, nie wiedzący co dla niego dobre - podejmą decyzję za niego, bo nie może być tak, że Naród ma swoje zdanie. 40 baniek z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jak znalazł zatkało dziurę w budżecie budowy zostawiając jeszcze sporą nadwyżkę na kontynuowanie tego niezbędnego Polsce i Polakom dzieła.

Dzieła, które ma wyglądać tak:


Jeden rzut oka wystarcza aby odpowiedzieć czemu ŚOB zbudowany zostanie właśnie w Warszawie. Nasza stolica jest tak brzydka, że nawet taki kosmodrom już jej nie zaszkodzi. Zwróćcie uwagę na rozmach budowli, na te maleńkie ludzkie figurki na schodach... Zaiste - projekt godny naszego wielkiego, dumnego i bogatego narodu. Ale widocznie stać nas na wybudowanie tego monstrualnego pomnika narodowej megalomanii (bo z Bogiem toto nie ma nic wspólnego). Nieważne jakim kosztem. Zresztą - nie można patrzeć na koszty gdy na szali leży realizacja obietnicy złożonej 200 lat temu przez naszych przodków (tak mądrych, że aż doprowadzili do upadku swoją ojczyznę) jakiejś antropomorficznej personifikacji strachów i lęków z dzieciństwa ludzkości, gdy religia była jedynym wytłumaczeniem niewytłumaczalnego inaczej świata.
A przecież można to zrobić nowocześniej i taniej. Zamiast wydawać ciężkie miliony na marmurowy sarkofag a'la elektrownia atomowa w Czarnobylu, wystarczyło wydać 30 000 dolarów na to:

Tak jest. Dmuchany kościół. Ładny i praktyczny w utrzymaniu. W razie ataku wiadomych sił na nasz kraj, wyciągamy korek, składamy i kitramy w bezpiecznym miejscu, unikając tym samym kosztów związanych z ewentualną odbudową oraz minimalizując ryzyko profanacji świętości. Kolejną korzyścią jest fakt, że po wypełnieniu helem i doczepieniu kosza, Dmuchana Świątynia Opatrzności Bożej mogłaby służyć jako balon do strategicznych bombardowań gejów, feministek oraz Owsiakowego Przystanku Woodstock.

Wnętrze wystarczająco przestronne aby pomieścić nasze słynące ze skromności władze lub wszystkich Polaków postępujących zgodnie z chrześcijańskimi zasadami.

Spłonę w piekle, wiem...

1 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

Nie martw sie!Bedzie nas wielu, choc myle, ze na najlepsze miejsca w pierwszym rzedzie piekla sa juz dawno zarezerwowane!
imie_jaszczomp

środa, marca 21, 2007 9:02:00 AM  

Prześlij komentarz

<< Home