piątek, maja 05, 2006

Ostatni dzień w Huberze.


Ostatni dzień Huberze.
Co prawda oficjalnie pracuję do 31 maja, ale mam jeszcze 18 dni urlopu do odebrania, więc realnie swą karierę w Michael Huber Polska zakończyłem dzisiaj. Jupi!
Ale żeby nie było tak różowo i pięknie - ostatni dzień spędziłem siedząc w pracy do 21.30, uczciwie i do końca walcząc o pomyślność Sympozjum MGA "Bezpieczne Opakowanie". Choć i tak pewnie Janusz "Arcygranda" Cymanek miałby na ten temat kilka słów do powiedzenia. Konstruktywnej krytyki nigdy za wiele, tym bardziej, że przecież jest wiele rzeczy, jakie można robić źle podczas dzielenia sterty papierów na 200 kupek...
Ale darujmy sobie sarkazm. Do widzenia Panie Prezesie, do widzenia Pani Ewo. Mam nadzieję, że mój następca (jeśli taki będzie) sprawi, że w końcu będziecie zadowoleni.
Żegnaj MHP. Za paroma twoimi elementami będę bardzo tęsknił...

I witaj słodka labo (przynajmniej przez najbliższy miesiąc)...

Dziwnie się złożyło, że mój ostatni dzień pracy zbiegł się z pierwszym dniem urzędowania wicepremierów Romana Giertycha (znany inaczej jako Prorok o Końskiej Twarzy) i wielokrotnie notowanego Andrzeja L. Zupełnie jakby los utwierdzał mnie w decyzji wyjazdu do Szkocji. Jakby sam namawiał mnie abym, w bezpiecznej odległości, przeczekał sobie spazmy i paroksyzmy polskiej demokracji parlamentarnej.
Coś mi się zdaje, że III, ba, nawet IV RP mamy już z bani. Teraz nadchodzi II PRL. Polany miłym sercu każdego oszołoma, wypalającym synapsy, narodowo - katolicko - pszenno buraczanym sosikiem. Mniam...
Obawiam się, że po takiej diecie nasz kraj czeka o wiele więcej niż tylko płukanie żołądka...

To tyle na tą chwilę (Boże, ależ jestem zdolny. Taki piękny rym mi wyszedł).
Całuję